Parafrazując wypowiedź Johna Malkovicha, o co tu, kurczę, chodzi? Pozwolę sobie powtórzyć - co tu się wyprawia? W moich oczach ilość wycieków danych z Facebooka właśnie przekroczyła ostateczne granice i weszła w obszar, który nazywam „to zbyt wiele, stary, to po prostu zbyt wiele” - a nikt przecież nie twierdzi, że wiemy o nich wszystkich.
Posłuchajcie tego: organizacja Reuters informuje, że w 2016 roku Facebook zaimportował 1.5 miliona kontaktów użytkowników, którzy zarejestrowali się na platformie od maja tamtego roku. Miało to miejsce jakoby nieumyślnie i z winy błędu programu: „W niektórych przypadkach podczas zakładania konta kontakty e-mail były nieumyślnie importowane do Facebooka”, jak twierdzi sam FB. Dane te podobno nie trafiły do nikogo poza Facebookiem (tiaaa...) i zostały już usunięte z jego bazy danych.
Super (o ile to prawda), szkoda tylko, że Facebook w ogóle doprowadza do tego typu sytuacji. Ten problem nie miałby miejsca, gdyby portal nie żądał od nowych użytkowników haseł do ich adresów e-mail jako metody weryfikacji; żądanie to, teraz już usunięte, było łamaniem najbardziej podstawowych zasad bezpieczeństwa w sieci.
What the kurczaki, Facebook. What the kurczaki.