„Do danych przechowywanych w bazie rezerwacji hotelowej uzyskały dostęp osoby nieautoryzowane”. Tą miękką, niemal niegroźnie brzmiącą sentencją władze sieci Marriott opisały sytuację, w której wyciekły dane 339 milionów klientów. I nie, nie chodzi tu tylko o relatywnie niegroźne dane jak imię, nazwisko czy data i miejsce pobytu (choć oczywiście i to byłoby za wiele): mówimy tu o takich rzeczach, jak numery telefonów, daty urodzin czy nieszyfrowane numery paszportów, czyli dane, które można wykorzystać do poszywania się pod ukradzione im osoby. Wyciek nastąpił w 2014 roku, jeszcze zanim dotknięty nim hotel został przejęty przez Marriott w 2016 roku, jednak przez wszystkie te lata sieć nie zdecydowała się na opublikowanie tej informacji: szydło wyszło z worka dopiero w listopadzie 2018.
Kara wysokości 99 milionów funtów, czyli 4% rocznego obrotu sieci, została nałożona na Marriott przez brytyjski urząd ds. obrony danych osobowych ICO. Jej wysokość uzasadniona jest nie tylko ukrywaniem przecieku, lecz także brakiem dbałości o poprawę zabezpieczeń firmy już po fakcie. Wysokość kary będzie jeszcze negocjowana.
Następne ciekawostki na temat Motoroli One Action
Oppo Reno Z już do dostania w polskich sklepach. Cena, specyfikacja