Do tak pozytywnego wniosku doszli doktor Jeremy Bernerth z San Diego State University oraz profesor H. Jack Walker z Auburn University. Z ich łączonej pracy wynika, że palenie konopii indyjskich (marihuany, gandzi, THC czy jak to nazywacie) po pracy nie ma widocznego wpływu na ilość i jakość pracy wykonywanej przez palącego.
Żeby nie było wątpliwości, mówimy o paleniu po pracy. Jeśli ochota na ”buszka” najdzie was przed lub w trakcie pracy, musicie się liczyć z pogorszeniem swojej efektywności. Wtedy bowiem świeżo zażyta marihuana negatywnie wpłynie na waszą zdolność do koncentracji i rozwiązywania problemów; doznacie na sobie wszystkie standardowe efekty marihuany, mające więcej wspólnego z rozmarzeniem i zamyślaniem się aniżeli z efektywnym wykonywaniem czynności.
Naukowcy po raz kolejny potwierdzili też, że spożywanie alkoholu po pracy wpływa na efektywność jej wykonywania znacznie bardziej i gorzej niż marihuana. Innymi słowy, jeśli już jakoś macie się zrelaksować, być może lepiej sięgnąć po zioło niż po Finlandię.
Poparzenia 2-go stopnia, czyli dlaczego spanie na ładowarce to zły pomysł